Zaczyna się grudzień. Na półkuli północnej gdzie przyszło nam żyć, rozpoczyna się okres wytężonej pracy nad sobą. Przestrzeń wymusza na człowieku konfrontację z własnym cieniem i należy się tylko cieszyć, że okoliczności przyrody pasują do tego jak dobra ilustracja do dobrego opowiadania.
Człowiek jest istotą wielopoziomową. Dusza (corsup) wcielając się w ciało i umysł niesie ze sobą cały bagaż doświadczeń, które zbiera od początku swojej ewolucji. Ten bagaż tworzy naszą charakterystykę. Wydarzenia, które mamy „zaplanowane” na wcielenie służą do manifestowania naszych talentów oraz do przepracowania tych elementów, które są dla Istoty ciężarem w jej dalszym rozwoju. Ziemia jest szkołą, w której można wiele się nauczyć, wiele rzeczy w sobie zmienić, współtworząc jednocześnie wielkie dzieło, jakim jest cywilizacja.
Filozofia Zen mówi, że cała prawda o nas zawarta jest w naszym umyśle. We współczesnym, zabieganym świecie, gdzie mało kto zwraca uwagę na przyczynowość i skutkowość wydarzeń i relacji, ważne jest aby umysł ów eksplorować. O ile łatwo i przyjemnie jest realizować swoje talenty o tyle tak samo konieczne jest skupienie się na swoim cieniu – tej części naszego umysłu, gdzie znajdują się programy, które są dla naszego rozwoju niewygodne lub wręcz szkodliwe.
Ziemia jest cudownym miejscem. Jest zaprojektowana w taki sposób, aby ułatwić naszą twórczość jak i łagodne przepracowanie swojego cienia. Cykl pór roku jest jednym z takich mechanizmów. Wraz ze zbliżaniem się przesilenia zimowego, w człowieku wzmaga się poczucie niepewności, niechęci, zdenerwowania, smutku itp. Zachodnia, pożal się Boże, medycyna ukuła na tę okazję termin tzw. depresji zimowej. Nie jest to żadna depresja. To sygnał od naszego umysłu (a pośrednio od naszego corsupa współpracującego z Ziemią nad swoim i Jej rozwojem), aby ten czas poświęcić swojej „Ciemnej Stronie” 🙂
Samoobserwacja oraz obserwacja i rozmowy z bliskimi mi świadomymi ludźmi, utwierdzają mnie w przekonaniu, że obecnie Przestrzeń mocno sprzyja przepracowaniu cienia i świadomemu oraz szybkiemu (przy odpowiednim podejściu) przepracowaniu toksycznych, egotycznych programów. Jest to dobry okres na to, aby spędzić trochę czasu w samotności. Nie po to, aby poddać się „zimowej depresji” i, dajmy na to, pić na umór w stylu melancholijnym 🙂 ale po aby móc wyraźnie zobaczyć programy, które powodują nasz dyskomfort. Dlaczego w samotności? Przecież, mógłbyś powiedzieć, to relacje z ludźmi są tym, co powoduje, że programy są przez nasz wykorzystywane i można je nazwać i zobaczyć. Owszem, pracować z cieniem można przez cały rok. Niemniej, gdy człowiek jest w pod mocniejszym wpływem Słońca, mamy tendencję do ekspresji. Wiosną, latem i nawet jesienią, mamy w nawyku pracowanie, załatwianie spraw, tworzenie i wyrażanie siebie. Gdy wpływ Słońca się zmniejsza i zostajemy bez tego „pozytywnego” zasilania, wykorzystajmy ten okres twórczo.
Samotność (krótka, czasowa – nigdy nie namawiam do przesady) uwypukli to, co może w innym okresie spowodowałoby nasz dyskomfort, ale wówczas przeszlibyśmy nad tym do porządku dziennego. Teraz, zimą, w specyficznym momencie swej planetarnej ewolucji, w jakim znalazła się Ziemia w związku z globalną transformacją świadomości możemy zobaczyć cień jak na dłoni. To z kolei pozwoli na poznanie siebie i na to, aby Ego bazujące na cieniu, nie kontrolowało nas wtedy gdy będziemy chcieli tworzyć i emanować sobą na zewnątrz.
Wyłącz facebooka. Wyłącz telefon. Zajmij się zajęciem, które ma w sobie elementy medytacji. Może to być każdy rodzaj sztuki, sport lub po prostu siedzenie w klasycznej pozycji medytacyjnej. Spędź tak kilka dni. To może być weekend, ale uważam, że należy dać sobie czas na przemyślenie wniosków, czyli nie należy w tym czasie pracować zawodowo (np. w korporacji). Pełne skoncentrowanie na sobie będzie wynagrodzone. Nie ma większego bogactwa niż wiedza na swój własny temat. Gdy wiemy już, że mamy w sobie jakiś konkretny program, który w naszym życiu przejawia się naszymi określonymi, automatycznymi reakcjami, będzie nam o wiele łatwiej przeprogramować swój umysł.
Wiele ludzi mówi, że nie lubi świąt. Wymuszona radość z dziwnych religijno-konsumpcyjych powodów nie współgra z wewnętrzną potrzebą człowieka do eksploracji samego siebie. Poświęć ten okres samemu sobie. Nie masz żadnych zobowiązań wobec nikogo z wyjątkiem samego siebie. Nie musisz uczestniczyć w rodzinnej wigilii, jeśli czujesz, że lepiej będzie usiąść w ciemnym pokoju w kilkugodzinnej medytacji przeplatanej kontemplacją tego co zobaczysz.
Nie ma jednej drogi do poznania siebie. To, co przeczytałeś to tylko sugestie. Niemniej, nasza Matka – Ziemia popycha nas ku rozwojowi i głupotą byłoby tego nie wykorzystać.
Artykuł dedykuję kilku bliskim, świadomym osobom (zwłaszcza niektórym morsom) za to, że dzięki znajomości z Nimi mogę obserwować, w jaki sposób mechanizmy Przestrzeni wpływają na nasze życie. Jesteście najlepszym prezentem gwiazdkowym 🙂