David Icke jest znaną postacią w Wielkiej Brytanii. Nic dziwnego. W końcu to były zawodowy piłkarz, a w ojczyźnie futbolu to nigdy nie przechodzi bez echa. Przygoda z piłką na poziomie pierwszej ligi została przerwana przez reumatyzm, ale jego kariera dalej toczyła się w blasku, już nie jupiterów, ale świateł studia telewizyjnego BBC. Był więc Icke prezenterem programów sportowych (głównie snookera) aby w końcu zostać rzecznikiem prasowym brytyjskiej Partii Zielonych. Był to rok 1991 i jak się okazało ostatni rok „normalnej” kariery. W tym właśnie roku, jak sam twierdzi, dostąpił swego pierwszego oświecenia, o czym dobitnie poinformował telewidzów w popularnym chat show na antenie BBC. Jego stwierdzenie, że Ziemia przejdzie zmiany, wliczając w to olbrzymie katastrofy naturalne, deklaracja że duchowe byty poinformowały go o jego misji przebudzenia ludzi, wywołały salwę śmiechu i na długie lata przykleiły mu łatkę „świra”. Na szczęście Icke parł do przodu, pisząc kolejne książki, stając się najbardziej znaną postacią ruchu odnowy ludzkości w świecie anglojęzycznym.
Przez 25 lat od tamtego wywiadu, Icke z newageowego guru przeistoczył się w charyzmatycznego i mądrego wykładowcę/pisarza. W 2010 roku napisał swoją najlepszą, moim skromnym zdaniem, książkę o dość długim tytule: „Human race – Get off your kenes. The Lion sleeps no more”, która została niedawno przetłumaczona na język polski pod równie długim tytułem: „Ludzka raso powstań z kolan” w dwóch tomach: „Tropienie lwa” i „Przebudzenie lwa”.
Polskiego tłumaczenia nie czytałem. Oryginał natomiast był dla mnie jedną z najważniejszych pozycji, które pomogły mi w przeistoczeniu się z żyjącego strachem o przetrwanie, wypłatę i rachunki korpoludka w człowieka doświadczającego siebie i innych za pomocą już nie tylko pięciu zmysłów.
„Human race…” jest długą książką opisującą szczegółowo strukturę władzy na planecie Ziemia, wpływ obcych ras na tę strukturę oraz mechanizmy przez owe istoty wykorzystywane. Jest to dobrze udokumentowana praca, która jak na dłoni pokazuje że nasza rzeczywistość jest manipulowana z poziomu, używając słów Icke’a, „metaphisical universe”. Niemniej najważniejsze przesłanie „Human race…” to informacja, że człowiek jest zamknięty w puszce percepcyjnej lewopółkulowego „rozsądku”, gdzie rządzi nim iluzja stworzona przez rasę Reptilian. Jak pisze autor, nasza cywilizacja przypomina to co roboty zrobiły z człowiekiem w filmie „Matrix” – który jeśliby odjąć wybuchy, sceny walki i wojnę z robotami dokładnie pokazuje na czym polega zamknięcie jaźni człowieka.
„Human race…” zapoznaje czytelnika z odkryciami naukowymi i koncepcjami fizyki, które jasno dowodzą, że rzeczywistość jest hologramem i projekcją Świadomości. Jeśli człowiek jest nieświadomy żyje według gotowców serwowanych mu przez matriks. Jeśli jest przebudzony do natury Istnienia, może zacząć sam być projektorem filmu swojego Ja.
Z własnego doświadczenia mogę polecić język, którym posługuje się autor gdyż David Icke daleki jest od zarówno epatowania różową miłością w stylu New Age (co z resztą nie jest prawdą w stosunku do jego wcześniejszych książek) jak i nie używa skomplikowanego języka jak choćby „Między chaosem a świadomością: HIPERFIZYKA” (recenzja tu). Używa porównań i paralel zrozumiałych dla każdego kto choć trochę zna historię i kulturę ludzkości. Efektem jest to, że książkę czyta się przyjemnie a jej długość i kompleksowość powodują, że lektura jest niezwykle udaną przygodą i nauką.
Jedynym minusem „Human race…” – o ile można to uznać za wadę – jest to, że Icke niezbicie wierzy w zdolność każdego człowieka do przebudzenia, co moim zdaniem, jest mocno dyskusyjne. Osobiście uważam, że przynajmniej połowa populacji jest bytami quasi robotycznymi, które są produktami tej cywilizacji, a nie wcielającymi się Duszami, ale decyzja czy tak jest czy nie naturalnie należy do każdego z Was z osobna.
Książkę zdecydowanie polecam.